Zignorowana po Raz Drugi? Iga Świątek i Cisza, Która Może Znów Wywołać Burzę
Zignorowana po Raz Drugi? Iga Świątek i Cisza, Która Może Znów Wywołać Burzę

Rok temu, gdy nagrodę ESPY otrzymała Amerykanka Coco Gauff w mediach społecznościowych wybuchła wielka burza, bo wielu ekspertów i kibiców uważało, iż wygrać powinna Iga Świątek. Teraz znów cieszyła się Amerykanka.
Amerykańskie nagrody ESPY (Excellence in Sports Performance Yearly Award ) są już przyznawane od 32 lat (po raz pierwszy w 1993 roku) Galę organizuje ESPN, a wyróżnienia przyznawane są w kilku kategoriach, m.in. najlepszy sportowiec i sportowczyni roku, najlepszy olimpijczyk i olimpijka. Na początku jury nominuje kilka nazwisk, a potem zwycięzców wybierają widzowie.
Rok temu wybuchła wielka burza. Teraz Iga Świątek choćby nie była nominowana
Jedną z kategorii w nagrodach ESPY jest najlepszy tenisista. Nie ma w niej podziału na kategorię męską i żeńską). W tym roku nominowani zostali: Coco Gauff, Aryna Sabalenka, Jannik Sinner oraz Novak Djoković. Tym razem wśród nominowanych zabrakło Igi Świątek, która była w tym gronie rok temu. Jury brało pod uwagę okres od drugiej połowy 2024 roku do połowy 2025 roku. A w tym czasie Polka nie wygrała żadnego trofeum.
Nagrodę ESPY – drugi rok z rzędu – otrzymała Amerykanka Coco Gauff, tegoroczna mistrzyni Rolanda Garrosa. W mediach społecznościowych tym razem burzy nie było. Większość komentarzy była z gratulacjami dla Gauff i opiniami, iż jak najbardziej na nagrodę zasłużyła.
W ostatnich latach nagroda ESPY budziła wielkie kontrowersje. Rok temu nagrodę otrzymała Gauff, choć wielu ekspertów i kibiców uważało, iż powinna ona trafić w ręce Igi Świątek. W 2022 roku nagrodę zgarnęła Brytyjka Emma Raducanu, choć bardziej zasłużyła na to Iga Świątek.
Emma Raducanu zwyciężyła w kategorii “najlepsza tenisistka” w plebiscycie ESPY Awards 2022. Oprócz Brytyjki nominowane były także Iga Świątek, Ashleigh Barty i Leylah Fernandez. Ale Polce – od 15 tygodni nieprzerwanie będącej na szczycie rankingu WTA – wygrać byłoby niezwykle trudno – pisał wtedy Dominik Senkowski, dziennikarz Sport.pl.