Sport

Po wyczerpującym meczu z Sabalenką – Świątek nie kryła emocji

Po wyczerpującym meczu z Sabalenką – Świątek nie kryła emocji

Po ponad trzech godzinach absolutnej tenisowej wojny Iga Świątek padła na kort i zakryła twarz dłońmi. W ubiegłorocznym finale w Madrycie obroniła trzy piłki meczowe i pokonała Arynę Sabalenkę w spotkaniu, które zostało wybrane najlepszym meczem sezonu 2024. W czwartek obie mistrzynie znów staną naprzeciw siebie — tym razem w półfinale Roland Garros. Czy znów zobaczymy tenisowe „El Clasico”?

Mecz roku już znamy – powtarzali obserwatorzy tuż po finale przedostatniej edycji turnieju w Madrycie, choć sezon nie był jeszcze choćby na półmetku. Ale nie pomylili się – to właśnie rewelacyjny pojedynek Igi Świątek z Aryną Sabalenką wybrano potem najlepszym spotkaniem 2024 r. w kobiecym tenisie. Nic dziwnego, skoro w jego trakcie co chwilę słychać było okrzyki typu “Co tu się wydarzyło?!” czy “Jak ona to wygrała?!”, a na koniec komentator WTA żałował, iż jedna z zawodniczek musiała zejść z kortu pokonana. Tego samego zdania była Polka, która w półfinale Roland Garros znów postara się złamać serce Białorusince.

Tenisowe “El Clasico” i słodka zemsta Świątek. Licytacja na tenisowe perełki i złamane serce Sabalenki
El Clasico – tak skrót wideo z ubiegłorocznego finału w stolicy Hiszpanii zatytułowano na stronie WTA. Nie był to najdłuższy mecz sezonu, ale zdecydowanie najlepszy. Był to też rewanż Świątek na Sabalence, która rok wcześniej w meczu o tytuł w tej imprezie pokonała ją 6:3, 3:6, 6:3. Polka w latach 2020-23 zapracowała na miano królowej kortów ziemnych, triumfując nieraz w wielkoszlemowym Roland Garros oraz w Stuttgarcie i Rzymie. Ale na pierwsze zwycięstwo w Madrycie czekała aż do ubiegłego sezonu. Ten brakujący tytuł wywalczyła zaś – z pomocą finałowej rywalki – w stylu, jaki zostanie zapamiętany na długo.

Gdy obie zaczęły od przełamań, to trudno było przypuszczać, jak będzie wyglądał później ten mecz. Ale już w dalszej części trwającej ostatecznie 61 minut pierwszej partii wszyscy widzowie czuli, iż są świadkami czegoś wielkiego. Świątek i Sabalenka dosłownie licytowały się na efektowne zagrania, a komentatorzy ledwo nadążali z ich komplementowaniem.

 

– Co tu się wydarzyło?! – krzyknęła pracująca dla Canal+ Joanna Sakowicz-Kostecka w dziewiątym gemie, gdy Polka wyratowała się w trudnej sytuacji dzięki swojej waleczności. I nie przeszkodziło jej, iż chwilę wcześniej się poślizgnęła. Wydawała się wręcz na pogodzoną z tym, iż za chwilę rywalka zdobędzie punkt, ale jeszcze postanowiła szarpnąć i to do niej należało ostatnie słowo w tej wymianie, a później także w tej odsłonie.

A to był dopiero początek, bo następne sety przyniosły kolejne tenisowe perełki. Eksperci WTA najpierw zachwycali się grą i ówczesną dominacją Świątek na czele światowego rankingu, by za chwilę po odpowiedzi Sabalenki stwierdzić, iż wiadomo dlaczego to ona pod koniec poprzedniego sezonu przejęła od Polki na osiem tygodni fotel liderki listy WTA. Gdy z kolei po chwili znów ta ostatnia wyczyniała cuda w obronie, to stwierdzili, iż złamała w ten sposób serce przeciwniczce.

 

– Jak ona to wygrała?! – emocjonowała się znowu Sakowicz-Kostecka, gdy mimo przewagi Białorusinki i zachwiania równowagi Świątek wygrała kolejną trudną wymianę. Ale tym razem końcówka seta należała do Białorusinki.

Sabalenka specem od tenisowych maratonów. Ten krzyk słyszeli wszyscy. “To się nie dzieje”
Ta też lepiej zaczęła decydującą partię. Można powiedzieć, iż dla Sabalenki w tamtej edycji turnieju w Madrycie granie trzeciego seta to była norma – przerabiała to po raz piąty na sześć spotkań. Jej krzyk po obronie “break pointa” w trzecim gemie słyszeli wszyscy na korcie. Podobnie jak wtedy, gdy zaliczyła przełamanie i objęła prowadzenie 3:1. Ale Polka odrobiła straty i doprowadziła do remisu 5:5. – Tak odpowiadają mistrzowie – rzucił wtedy komentator WTA.

W 11. gemie Świątek przeszła pierwszy bardzo poważny test ze stalowych nerwów – obroniła dwie piłki meczowe. Jedną z nich Sabalenka wypracowała po zagraniu w linię. A gdy Polka doprowadziła do tie-breaka, to jeden z komentatorów stwierdził tylko: “To musiało się tak skończyć”. Gdy zaś Białorusinka obroniła pierwszego meczbola, to przejęta Sakowicz-Kostecka podsumowała: “To się nie dzieje”.

Drugą szansę na zakończenie pojedynku Polka już wykorzystała. Biegnąc z drugiego końca kortu, odbiła jeszcze piłkę zagraną przez rywalkę, ale ta okazała się autowa. Świątek padła wtedy na ziemię i zakryła twarz dłońmi, świętując swój wielki sukces.

 

– Co za bitwa. Wielka szkoda, iż jedna z nich musiała zejść z kortu pokonana – podsumował komentator WTA.
Tego samego zdania była Polka, która potem stwierdziła, iż obie z Sabalenką zasłużyły tego dnia na zwycięstwo. – Kto teraz powie, iż kobiecy tenis jest nudny – rzuciła też do publiczności szczęśliwa.
A potem przyznała, iż była zaskoczona, iż najlepiej mentalnie czuła się w trzecim secie. Bo wcześniej czuła, jakby przez dwie godziny się męczyła i gra się jej nie układała. – Myślałam: “Boże, wyluzuję się choć trochę wkrótce?” – wspominała potem.

Sabalenka przyjęła porażkę dość spokojnie. Przyznała, iż będzie cierpieć jeden dzień, a potem uda się na turniej w Rzymie i zapomni o tym niepowodzeniu (tam znów spotkały się ze Świątek w finale i ta wygrała tym razem w dwóch setach).

 

– Jutro są moje urodziny. Mam nadzieję, iż będę w dobrym nastroju. Będę jednak w złym – skończę 26 lat. To jest do kitu – rzuciła z uśmiechem w swoim stylu Białorusinka.

W czwartek późnym popołudniem przekonamy się, czy to ona będzie świętować pierwszy w karierze awans do finału Roland Garros, czy też po raz czwarty z rzędu i piąty w karierze zagra w nim Polka. Bilans ich meczów oraz pojedynków na ziemi przemawia na korzyść tej ostatniej (odpowiednio 8-4 i 5-1), ale to Sabalenka w ostatnich miesiącach błyszczała, a Świątek zmagała się z kryzysem.

Początek meczu w Paryżu o godz. 15. A wszyscy mają nadzieję, iż tenisistki te stworzą równie wielkie widowisko jak to w Madrycie sprzed roku.

Related Articles

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Back to top button